NAJMOWANIE SŁUŻĄCYCH - obraz Marii Magiery

Dane podstawowe
Sygnatura: PL_1061_AGA_033_004_017
Twórca: Magiera, Maria
Zawartość: o obrazie mówi Barbara Badowska, córka Marii Magiery: "Jednym z ostatnich obrazów które mama namalowała, w zasadzie wiem że kilka lat zamierzała go namalować, chciała tę scenkę przedstawić, scenkę oddawania dzieci na służbę u nas w Andrychowie. Zwykle działo się to w ten sposób że w niedzielę po mszy przed kościołem rodzice z okolicznych wiosek najczęściej to było z Rzyk, z Targanic, z Zagórnika, z Roczyn. Przychodzili no i chcieli oddać swoje dziecko na służbę, nie dlatego że chcieli sie po prostu pozbyć dziecka z domu nie nie nie, dlatego że nie mieli czym tych dzieci wyżywić. Wiemy że przed wojną każda rodzina była bardzo liczna, miała kilka lub kilkanaście dzieci, na przykład w Rzykach to były naprawdę wielodzietne rodziny. Ludzie byli biedni, no mieli ten kawałek gospodarstwa, jaki kawałek pola, ale co z tego jak ugory to były, nie były urodzaje wysokie i na przednówku, czyli Marzec, Kwiecień, Maj zanim nowe plony wyrosły naprawdę te rodziny cierpiały głód i wtedy rodzice decydowali się żeby oddać swoje dziecko na służbę i mama taką scenkę zapamiętała. Przypomnę, że mama urodziła się w 1919 roku, a miała wtedy, jak tę scenkę widziała przed andrychowskim kościołem, kilka lat może pięć, może sześć czyli to są lata 20. początków XX wieku, można by powiedzieć że to nie są dawne czasy i to jest nasza Polska, nasza ojczyzna a jednak takie sytuacje miały miejsce. Więc co tutaj widzimy? Na pierwszym planie widzimy dziewczynę która trzyma w ręku bohenek chleba i ma na ramieniu zarzucone zawiniątko tobołek, no co tam może mieć? No pewnie drugą koszulinę, obok stoi zafrasowana, smutna matka bo oddaje swoją jedyną dziewczynę, dziecko, na służbę myśli sobie: Boże czy ja ją jeszcze kiedykolwiek w życiu zobaczę. Pierwsza rzecz, czy zobaczę tę dziewczynę, a druga rzecz czy znajdzie jakieś miejsce żeby na służbę poszła. Po czym rozpoznajemy że to jest dziewczyna? Bo ma warkocze, natomiast kobieta była zamężna bo miała na głowie chustkę zawiązaną, tak kiedyś społeczeństwo można powiedzieć że etykietowało stan cywilny osoby. Jeżeli na przykład była dziewczyna która miała dziecko nieślubne nazywano ją przeskoczką i musiała mieć czubę do połowy zawiniętą i od połowy warkocz puszczony że to nie jest ani mężatka ani panna. A tutaj mamy ewidentny przykład że to jest panienka, panna i oddaje ją na służbę matka. Dlaczego oddaje na służbę? Z wiadomego powodu, też nie miała ją za co utrzymać i wyżywić, obok nich stoją pary no to są mieszczanie andrychowscy, tutaj taka jedna pani elegancko ubrana szumnie, bogata bo ma prawdziwe korale na szyi no i szuka jakiegoś chłopaka do pomocy, służącego. No i mąż mówi wskazuje ręką: To weźmy tego chłopca, a ona mówi: Niee, nie tego, może tamtego i tak rozmawiają między sobą ci mieszczanie. Natomiast usłyszała to właśnie mama która przyprowadziła swojego syna i swoją córeczkę, przyszła ze wsi bo ma koszyk, co w tym koszyku miała? Może też jakiś podpłomyk czy jakiś kawałek chleba żeby temu synowi czy tej córce na pożegnanie dać, oczywiście dzieci przyszły boso bo nie miały butów. No i kiedy posłyszała że ta mieszczka mówi: Niee, tego nie chce, to ta kobieta z Rzyk się odezwała tak: Panicko, no ty weźcie sobie tego mojego chłopoka na słuzbe bo popatrzcie się, aha bo tak panicka powiedziała że on jest za mały, że on nie da rady podołać obowiązkom, nie wiadomo co ona chciała by ten chłopak robił u nich. No to ona mówi: Panicko, weźcie sobie tego chłopoka mojego popatcie sobie on jest mały to on mało zje ale wiecie jaki on jest silny, jaki żylaty? On wam duzo będzie robił. Tak mama zachwalała swoje dziecko bo chciała się go pozbyć z domu nie dlatego że go nie chciała, to co powiedziałam na wstępie, ale miała świadomość że ona nie ma co mu dać jeść, te dzieci pragnęły, były głodne, raz dziennie jadły, dobrze jak dostały ten groch z kapustą, no groch to się nazywało a to była fasola poprawnie mówiąc, czy kapustę samą czy wodzionkę gdzie to było tylko trochę cebuli wrzuconej, trochę mąki podkutanej, jakieś ziemniaki i to było wszystko, ziemniaki z siadłym mlekiem. To było podstawowe pożywienie w tamtych czasach mieszkańców, więc ta matka mówi tak: już niechby szedł na tę służbę gdziekolwiek bo przynajmniej dostanie kromkę chleba bo w domu tej kromki nie zawsze stało dla wszystkich członków i tą scenkę właśnie zapamiętała moja mama Maria Magierowa, ona pamiętała to zajście i chciała to namalować, zatrzymać w kadrze taką sytuację dla niej przykrą, mówi do swojej mamy: Mamusiu, a ty byś mnie oddała tak na służbę? No i znowu babcia się rozpłakała i mówi: dziecko... Wiesz my mamy tatę, tatusia mamy i on nam zarobi żebyście wy nie musiały iść służyć do kogo innego, oczywiście ten obraz przedstawia stare budynki przed andrychowskim kościołem. Dodam że jest to jeden z ostatnich obrazów mamy, malowany tuż przed śmiercią".
Udostępnianie
Dostępność:
Licencje: Wszelkie prawa zastrzeżone
Prawa
Licencje: Wszelkie prawa zastrzeżone
Indeksy
Indeks rzeczowy:

Copyright / Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone - Fundacja MEMO

Kreacja weboski.pl